Wywiad z Adrianną z bloga Alabasterfox
Idę jak burza z tymi wywiadami. Uzyskałam już odpowiedzi mailowo, telefonicznie, przez Skype’a, przez wysłane nagranie, które musiałam później transkrybować (więcej roboty, jak przy tłumaczeniu). Czuję się jak zawodowa dziennikarka. Nie muszę mówić, że dużo przyjemności mi to sprawia. Myślę po prostu, że trafiłam na naprawdę cudownych ludzi na swojej drodze, z którymi tak fajnie się współpracuje. Dzisiaj będzie wywiad z Adrianną Zielińską.
Zacznę od tego, że bardzo, ale to bardzo podoba mi się to imię, dlatego użyłam go najpierw, zamiast od razu napisać, o kogo mi chodzi. A dzisiaj dowiecie się nieco więcej o ciut nieplanowanym podejściu do planowania, jaki ma miejsce u Alabasterfox. Jeśli ktoś jej nie zna, w co wątpię, to od razu mówię, że jest to estetyczna strona Instagrama. Adrianna pisze, robi cudowne zdjęcia, wie, jak ustawić kadry, żeby się chciało na to patrzeć i pięknie te zdjęcia obrabia. Była prelegentką na konferencjach SeeBlogers, jej publikacje możecie zobaczyć nie tylko na jej blogu, ale również w prasie. No to, zaczynajmy.
Czy masz rutynę planowania podróży? Np. Najpierw rezerwujesz lot, potem noclegi? A może noclegi zawsze na miejscu?
Od daty wszystko się zaczyna, więc zwykle do lotu dostosowuję całą resztę. Jeżeli jednak dany kierunek nie wymaga konkretnych szczepień czy wizy, to oprócz hotelu niewiele pozostaje do załatwienia. A i ten nie zawsze rezerwujemy, w zależności od specyfiki podróży. Ile to już razy pakowaliśmy (albo kupowaliśmy na miejscu) namiot, bo plany zmieniły się w ciągu jednego wieczoru 🙂 Campingi, zwłaszcza na drugim końcu świata, to niezapomniane przeżycie. Warto czasami dać sobie tę swobodę zmian. Dlatego najpierw termin, a co za tym idzie, najczęściej też bilety lotnicze, a dopiero później cała reszta 🙂
Jak dużo wcześniej zaczynasz planowanie danej podróży?
Nie szybciej niż na miesiąc przed wyjazdem, jeżeli zależy nam na dalszym lub bardzo konkretnym kierunku. Mój chłopak jest absolutnym przeciwnikiem planowania, a w robieniu tego samemu nie ma frajdy, więc zwykle zostawiamy to na czas, kiedy podjęcie kroków jest już konieczne. Wiele podróży wychodzi u nas spontanicznie, więc jakieś wielkie przygotowania nie są po prostu konieczne. Szczerze mówiąc, te wyjazdy są także tymi najlepiej zapamiętanymi 🙂 Choć przyznaję, nie zawsze tak było, dawniej faktycznie planowaliśmy, a raczej ja planowałam 😉 Myślę, że obojgu nam się to wyłączyło z czasem, gdy nauczyliśmy się zupełnie inaczej przeżywać podróże, chłonąć miejsca, a nie popularne atrakcje, które obowiązkowo trzeba odhaczyć.
Czy masz listy, którymi się posiłkujesz? Np. lista rzeczy do zabrania czy zadań do wykonania przed podróżą? (Na papierze? Czy tylko w głowie?)
Tylko w głowie i tylko rzeczy, o których zapomnieć po prostu nie mogę, dotyczą one głównie niezbędnego wyposażenia i dokumentów. Przed wyjazdem zawsze sprawdzam dwa razy karty, dokumenty i ubezpieczenie, bo mogę sobie poradzić bez różnych gadżetów, ale bez dokumentów jest już nieco trudniej. No i wszelkie ładowarki 😉
Czy na początku roku określasz sobie, gdzie chciałabyś pojechać, czy planujecie to z miesiąca na miesiąc?
Staramy się organizować nasze podróże raczej na bieżąco aczkolwiek nie oznacza to, że nie mam podróżniczych marzeń 🙂 Co jednak może wydać się dziwne, nie są one moim priorytetem. Specyfika mojej pracy rzuca mnie czasami w różne kierunki dość niespodziewanie, a doświadczenie niejednokrotnie nauczyło mnie, a w zasadzie nas, bo najczęściej podróżujemy we dwójkę, że zbyt odległe plany ulegają zwykle znaczącym lub całkowitym zmianom. Z tego powodu nie zakotwiczamy się w dalekich terminach, ale też jakoś szczególnie nie cierpimy z tego powodu, bo można zorganizować fantastyczną podróż nawet na kilka dni przed wyjazdem. I uważam, że warto o tym pamiętać – brak dokładnie zaplanowanej podróży nie oznacza kiepskiego wyjazdu, czasami wprost przeciwnie. A ilu wspaniałych ludzi się wtedy przypadkowo poznaje, jak wiele niespodziewanych miejsc odkrywa!
Czy macie jakiś „podział obowiązków” podczas planowania podróży? Każde jest za coś odpowiedzialne, czy zawsze to jest jedna osoba, która ogarnia wszystko?
Zwykle biorę to na siebie, a gdy mam jakieś wątpliwości, albo temat dotyczy nas obojga, jak na przykład konieczność załatwienia wiz do danego kraju, to wtedy konsultuję to z partnerem. W pozostałych przypadkach nie jest to nic, z czym nie poradziłaby sobie jedna osoba. Na końcu przedstawiam jedynie najważniejsze informacje, unikamy dzięki temu robienia rzeczy podwójnie, zupełnie bez potrzeby, a także niedopowiedzeń czy zamieszania. Pozostałe kwestie, takie jak punkty, które chcemy odwiedzić, zwykle planujemy będąc na miejscu. Plany to jedno, warunki zastane to osobna kwestia, więc po prostu poddajemy się im 🙂
A teraz trzy pytania związane stricte z podróżami. W jakie jedno miejsce na świecie chciałabyś móc się zawsze teleportować?
Nie ma takiego miasta, czy kraju, za to jest otoczenie. Ponad wszystko uwielbiam bliskość śnieżnych szczytów, więc wysokie góry, gdziekolwiek by nie były, zawsze będą dla mnie swoistym azylem. Miejscem, w którym odpocznę, zbiorę myśli, nacieszę oko. A jeśli dodamy do tego klimatyczną chatę z kominkiem, to nie potrzebuję już niczego więcej. I prawdopodobnie siłą będzie trzeba mnie stamtąd wyciągać 😉
Jaki kierunek do tej pory skradł Twoje serce najbardziej?
Zdecydowanie Australia. Do tej pory odwiedziliśmy jedynie jej południowo-zachodnią część, ale z tyłu głowy mamy podróż na północ. Zbyt wiele do zobaczenia, zbyt mało czasu. To zupełnie inny świat, pełen dzikich instynktów, których rozpaczliwie brakuje mi w Europie, czy w Azji.
Gdzie teraz najbardziej chciałabyś się wybrać w podróż w nowe miejsce?
Północna i środkowa część Australii oraz Nowa Zelandia. Poprzednim razem mieliśmy zaledwie 3 tygodnie, a to stanowczo zbyt mało, żeby odkryć piękno i żywiołowość tych dwóch krajów. Marzy mi się także Kenia.
Na pewno będzie pięknie wyglądać na twoich zdjęciach! Nie mogę się doczekać relacji na Insta.
Jeśli macie konto na Instagramie i chcecie je rozkręcić, zachęcam Was do kupienia ebooka „Instagram. Project Influencer”. Dostępny jest zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej, także można się trochę podszkolić również z angielskiego 😉
K.
0 komentarzy