O hiszpańskim w życiu Magdy z Polką_w_Meksyku
Cześć. Dzisiaj chciałam Ci przedstawić Magdę. Magda prowadzi konto na Instagramie: Polka_w_Meksyku. Jest pasjonatką języka hiszpańskiego i mega pozytywnie zakręconą osobą. Jakiś czas temu wyjechała na 3 tygodnie do Meksyku i już tam została.
Cześć Magda.
Cześć! Hej!
Dziękuję Ci bardzo, że zgodziłaś się udzielić mi tego wywiadu i muszę przyznać, że bardzo mnie zaintrygowałaś, bo jak wpadłam kiedyś na Twój post na Instagramie to od razu musiałam przeczytać wszystkie poprzednie posty pod zdjęciami, żeby dowiedzieć się jak to z Tobą było. Powiedz mi czy chciałabyś coś dodać jeszcze od siebie zanim przejdziemy do pytań o hiszpański?
Pewnie, ja bym chciałam dodać, że przeczytałam Twojego bloga i bardzo mi się podobały Twoje wywiady i dużo osób znam właśnie z tego świata języka hiszpańskiego. Ktoś, kto ma jakiś profil na na Instagramie na przykład Asia (Una guiri en España) czy Dorota z Hiszpański na luzie, Madame Polyglot, więc bardzo tutaj jest grono zaszczytne.
Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Powiedz mi kiedy i gdzie miałaś ten pierwszy kontakt z językiem hiszpańskim?
Pierwszy raz mama zapisała mnie na hiszpański w szkole językowej. To chyba było z pierwszej liceum. Ale to był taki kontakt, który nie spodobał mi się do końca. To był taki dodatkowy przedmiot w szkole: trochę gramatyki, trochę jakichś tam konwersacji, ale nie wzbudziło to we mnie żadnych jakiś emocji. To było po prostu „No dobra, uczę się czegoś, kolejny przedmiot w szkole. Niemiecki umiem, angielski, no to do tego jeszcze hiszpański, fajnie.” Taki pierwszy prawdziwy kontakt, kiedy to była taka strzała Amora w serce to było, jak wyjechałam z moim bratem do Hiszpanii. Zabrał mnie na wakacje do Barcelony i tam pierwszy raz usłyszałam ten żywy język, taki kontakt z żywym językiem: ludzi na ulicy, ktoś tam sobie trajkocze przez telefon, wiesz jak Hiszpanie rozmawią to się bardzo emocjonują, bardzo są energiczni. Ja po prostu idąc ulicą i słysząc zewsząd dobiegający ten języki hiszpański, poczułam, że to jest ten moment, kiedy zakochałam się.
Wtedy już miałaś mocne podstawy? Czy to było na samym początku nauki?
To było na samym początku. Moja znajomość opierała się na tym, jak zapytać o drogę, ale zrozumieć, jak ktoś mi tłumaczy tę drogę to już nie bardzo. Czy w aptece o jakieś tam środki przeciwbólowe to też dałam radę coś wydukać, ale to był taki kontakt, że ja coś umiem wydukać z siebie, ale zrozumieć odpowiedź już nie bardzo. To nie były mocne podstawy, to nie było nawet A-1.
Czyli w sumie można powiedzieć, że, pomijając ten przymus początkowy, język spodobał Ci się od samego początku?
Tak, tak, tak.
A co sprawiło, że pokochałaś ten język?
To był taki moment, że ja zaczęłam go rozumieć już. Inna sprawa jest uczyć się odmieniać czasowniki, gramatyka, ale jak już zaczynasz rozumieć jakieś filmy czy filmiki w Internecie czy jakieś piosenki czy w ogóle ludzi jak ze sobą rozmawiają. Ja sobie myślę „przecież ja rozumiem o czym oni mówią, to jest fantastyczne, to jest takie cudowne uczucie”. Też pokochałam to jak w ogóle mój głos brzmi po hiszpańsku. Na pewno też tego doświadczasz, że inaczej Twój głos brzmi po polsku, inaczej się wyrażasz po hiszpańsku i ja pokochałam tę wersje siebie, która mówi po hiszpańsku. To było wspaniałe, bo uważam, że jestem bardzo energiczną osobą i wyrazić siebie po hiszpańsku przyszło mi dużo lepiej. Może nie łatwiej niż po polsku, ale jakoś lepiej się w tym czułam z mówieniem.
Czyli można powiedzieć, że płynie w Tobie hiszpańska krew?
Hiszpańska, a może nawet meksykańska już teraz.
Do czego potrzebowałaś znajomości tego języka? Jak już się zaczęłaś uczyć i chciałaś się uczyć to wiązałaś jakąś przyszłość dalszą?
Nie, na samym początku nie. Po prostu traktowałam to jako takie dodatkowe, może nie hobby, ale takie dodatkowe zajęcie. Nie wiedziałam w ogóle, że wybiorę kierunek studiów filologię hiszpańską. Uczyłam się na początku sama dla siebie, a później jak już przyszło do wyboru studiów, zastanawiałam się najpierw nad filologię angielską, ale stwierdziłam, że to serce wyrywa się w kierunku hiszpańskiego i w tym kierunku będę podążać. Na początku potrzebowałam go tylko dla siebie, a później już zaczęłam te studia.
Często w wywiadach wychodzi mi, że osoby brały pod uwagę zupełnie inne kierunki studiów i tak przez przypadek trafiły na hiszpański. U Ciebie tak nie było?
Ja składałam jeszcze na filologię angielską. Złożyłam też na zarządzenie na Uniwersytecie Ekonomicznym, gdzie ja z ekonomią nie mam nic wspólnego, a matematyki nie lubiłam przez całe życie, więc ten hiszpański bym jedną z trzech opcji. Ostatecznie, jak się tam dostałam, to była taka ulga, że to jest to jednak, to chcę robić. Niby przypadek, ale bardzo się ucieszyłam.
Bo Ty teraz, to znaczy w zeszłym roku, obroniłaś licencjat, prawda? I teraz zdalnie udaje Ci się studiować magisterkę? Czy jak to wygląda?
Nie. Teraz robię sobie przerwę, bo to, że ja tutaj wróciłam do Meksyku to była taka spontaniczna decyzja, jak wszystkie właściwie, które podejmuje. Planowałam wrócić do Polski, zacząć magisterkę od października, zostać w Polsce, przyjeżdżać tutaj do mojego chłopaka raz na jakiś czas, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu w ogóle. Zostawiam wszystko, wracam tutaj. Z tą sytuacją, z tą pandemią, nie byłam pewna czy zajęcia będą hybrydowe, połowa na uczelni, połowa przez Internet, nie mogłam ryzykować, że wyjadę, a jednak trzeba będzie iść na uczelnię. Postanowiłam, że robię rok przerwy i po roku wrócę i zacznę magisterkę w Polsce. Chociaż teraz się zastanawiam czy mi się opłaca wracać do Polski czy może jak już jestem tutaj to zacznę jakieś studia tutaj.
Teraz jak robisz sobie przerwę to uczysz się tego hiszpańskiego? Czy „wystarcza” Ci ciągły kontakt z językiem?
Wystarcza 😉 Ja się uczę, bo ja kocham się uczyć. Ja uwielbiam sobie wziąć zeszyt z notatkami, uczyć się na przykład słówek ze słownika. Oglądamy jakiś film z moim chłopakiem i pojawia się jakieś nowe słówko i ja muszę od razu je zanotować i zapytać się go w jakiej sytuacji użyłby tego słowa. Uczę się codziennie, praktykuję rozmawiając z nim, to jest super, ale też codziennie staram się uczyć nowego słownictwa, po kilka-kilkanaście słówek przyswajać, bo po pierwsze to lubię, a po drugie wiem, że tego będę potrzebować później w moim życiu zawodowym. Też nie sposób się nie uczyć będąc tutaj.
A wracając do Twojej nauki wcześniejszej to jakimi metodami uczyłaś się? Możemy mówić o wszystkich językach jakich się uczyłaś. Czy chodziłaś na jakieś kursy, korepetycje? Czy jednak samodzielnie się uczyłaś?
Pierwszy język jakiego się zaczęłam uczyć w szkole to był niemiecki i mi się podobał. Ja zauważyłam, że mogę nie być dobra z matematyki czy z chemii, ale języki to jest coś w tym się czuję świetnie, jak ryba w wodzie. Rozumiem i dość łatwo mi wchodzi i lubię ten proces uczenia się. Angielski dopiero w gimnazjum zaczęłam, ale to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Dopiero na lekcjach w szkole językowej mi się bardziej spodobał. Hiszpański tak samo. W jaki sposób się uczyłam? Ja nie lubię sobie planować rzeczy, że na przykład w poniedziałki o 15:00 uczy się hiszpańskiego, we wtorki angielskiego, tylko na co mi przyjdzie ochota. Budzę się i mówię „dobra, dzisiaj książka po hiszpańsku albo po angielsku”. Lubiłam bardzo oklejać sobie dom słówkami. Uczę się mebli, to tutaj będzie sofa, tu będzie lodówka, więc miałam cały dom zawsze oklejony. Używałam wszystkich kolorów tęczy w notatkach zawsze. Wszystkie sposoby. Co mi przyszło do głowy: fiszki, dialogi, filmiki na Youtubie, wszystkiego się łapałam. Wszystko na sobie testowałam.
Ale super, bo właśnie w taki idealny sposób dla Ciebie. Nie dostosowywałaś się do tego, co w szkole narzucają, tylko po swojemu się uczyłaś. A co sprawiało Ci największe kłopoty w nauce języka? A co było dla Ciebie najłatwiejsze?
Na pewno najtrudniejsze dla mnie jest to, że są jakieś zagadnienia, jakieś kwestie, których nie mogę przełożyć jeden do jednego na polski. Coś w polskim po prostu nie istnieje: jakiś zagadnienie gramatyczne czy jakaś struktura, której po polsku nie da się wytłumaczyć dosłownie, tak jak to powiemy w innym języku. Na przykład czasy, których w hiszpańskim jest używanych milion pięćset sto dziewięćset, a po polsku chcesz coś powiedzieć o przeszłości – czas przeszły, o przyszłości – przyszły i po co sobie utrudniać życie. To jest coś co w teorii umiem, potrafię komuś to wyjaśnić, sama wiem jak to działa, ale nie zawsze potrafię to ze 100% pewnością powiedzieć „to będzie ten czas albo to będzie inny”. Również na przykład rodzajniki: wydaję się błahostką, poznajemy je na pierwszej lekcji, ale jednak, jeżeli w polskim to nie istnieje w ogóle to jest mi ciężko czasami dobrze użyć. Czy to będzie określony czy nieokreślony? Tak jak mówię, coś co w polskim nie istnieje, a jednak w innym języku musisz tego używać. To się uczy tak „na wyczucie”. Uczyć się wszystkich teorii: w takiej sytuacji używasz, w takiej nie – to umiem, ale jednak w takiej swobodnej rozmowie czasami mam wątpliwości. „Czy dobrze to powiedziałam? Czy to jest ten czas przeszły? Czy era czy fue czy estaba czy ha sido czy estuvo?” I sobie myślę „jest milion opcji”.
A co najłatwiejsze jest dla Ciebie w nauce?
Najłatwiejsze chyba są słówka. Ja kocham się uczyć słówek i wydaje mi się, że jest to dla mnie łatwe. Jeżeli robisz to, co lubisz to po prostu przychodzi Ci to łatwo. Nauczę się jakichś słówek to wiem, że za chwilę użyję tego w zdaniu albo za chwilę się tym pochwalę mojemu chłopakowi, więc uwielbiam się uczyć słówek.
Jak usłyszałam, że lubisz się uczyć słówek ze słownika tak po prostu to mówię „mój człowiek, ja też sobie lubię otworzyć słownik na jakiejś stronie”.
Dzisiaj literka A, dzisiaj jakaś spółgłoska. TAK! Kupiłam sobie nawet właśnie taki słownik meksykańskiego i krajów Ameryki Południowej i tam to już w ogóle jest świetna zabawa.
Na jedno nasze określenie w każdym kraju mogą coś innego zaproponować.
Tak. Tak.
A powiedz mi. Już ostatnie pytanie takie na koniec. Co poleciłabyś odwiedzić? Może nawet w Meksyku albo w Hiszpanii. Gdzie byś kogoś wysłała, kto chce wejść w tą kulturę?
W Hiszpanii na pewno nie trzeba reklamować Barcelony i Madrytu, bo to każdy wie. Ale z tego co ja odwiedziłam to na pewno poleciłabym się wybrać do Galicji, do Coruñi, bo to jest taka część Hiszpanii, która w ogóle nie kojarzy się nam z palmami, z plażą, tylko tam jest inny klimat: jest zielono, jest bardziej deszczowo. Jest język galicyjski, więc to jest też coś ciekawego. Kuchnia galicyjska to jest w ogóle poezja. Można też się wybrać na południe gdzie jest klimat nawet pustynny. Rejony Almeríi, tam w pobliżu jest taka przepiękna plaża „de los muertos”, ona jest kamienista, ale woda jest krystalicznie czysta, przepiękna. Czy Malaga, która też jest super miastem nad morzem, ale nie tak komercyjnym jak Barcelona. Albo na przykład coś mniej znanego Mojácar, który też jest w pobliżu Almeríi. To jest takie miasteczko, gdzie jest piękny widok na całe miasto, którego właściwie każdy dom jest w takim samym kolorze. Wszystkie są białe i to robi taki świetny efekt, bo one wszystkie są białe, jak śnieg. Każdy dom jest ustrojony kwiatami w doniczce, na pewno wiesz o czym mówię. Te kwiaty na ścianach, które wyglądają przepięknie. To jest coś, o czym się nie mówi, to nie jest znane miasto, a jest przepiękne i bardzo hiszpańskie.
Bardzo dziękuję Ci za udzielenie tego wywiadu. A wszystkich, którzy nas słuchają zapraszam do odwiedzenia profilu na Instagramie Magdy Polka_w_Meksyku. Dziękuję Ci bardzo. Hasta Luego.
Dziękuję bardzo. Hasta Luego.
0 komentarzy