Michalina- UniScribo o nauce języka hiszpańskiego
Dzisiaj przed wami kolejna Pani Doktor. Tym razem mamy Panią Doktor od pedagogiki, która opowie nam o swojej historii nauki języka hiszpańskiego.
Witaj Michalina.
Cześć
Powiedz mi, kiedy i gdzie miałaś pierwszy kontakt z językiem hiszpańskim.
Mój pierwszy kontakt z językiem hiszpańskim rozpoczął się, kiedy miałam marzenie na studiach wyjechać na Erasmusa do Hiszpanii. Wcześniej nigdy nie miałam takiej możliwości, nigdy nie miałam w ogóle możliwości wyjazdu za granicę. To był taki pierwszy dłuższy, zdecydowany wyjazd, gdzie ja chciałam trafić, więc pierwszy kontakt z językiem miałam przed rozmowami kwalifikacyjnymi na program Erasmus. To znaczy sama się uczyłam tego języka przez Internet, szukałam jakiś stron internetowych, podstawowe jakieś słownictwo, żeby chociaż już troszeczkę wiedzieć. No i zdecydowanie więcej już się zaczęło, kiedy przyznawano mi stypendium w Jaén, w Andaluzji. Tam tak naprawdę, jak wyjechałam to już miałam takie zajęcia z typowym Hiszpanem, bo tam urodzonym, prowadzący dla studentów Erasmus, dla programu Erasmus całego, nie tylko dla nas Polaków, tylko dla wszystkich z różnych krajów. Prowadził zajęcia w języku hiszpańskim z języka hiszpańskiego.
I była to dla Ciebie miłość od pierwszego usłyszenia, od pierwszego wejrzenia? Czy dopiero gdzieś tam później?
Myślę, że w ogóle to było takie trochę moje marzenie.
I co sprawiło, że pokochałaś ten język? To brzmienie?
Myślę, że wiesz co, w Andaluzji było ciężko zakochać się w akcencie. Bo oni to tam trochę inny akcent mają.
No proszę Cię. Ja się właśnie w tym akcencie zakochałam.
No fakt. Z perspektywy moich dalszych podróży to on jest bardzo specyficzny, bo faktycznie oni końcówek nie dopowiadają. Ja na początku, moje pierwsze dni w Jaén i w ogóle, ja miałam wrażenie że ja uczyłam się całkowicie innego języka, w domu i przez strony internetowe słuchałam jakieś podcasty… Wtedy tego było bardzo mało bo to było w 2013-14 roku. Internet nie był jeszcze tak szeroką gamą językową. A może był. Może ja też nie umiałam szukać. Byłam studentką dopiero. No i wówczas ten język, ten akcent andaluzyjski, język hiszpański jak to pojechałam wydawał mi się sepleniący, ale tak że mnie to odpychało, to nie była taka miłość od razu. Bo Sergio u nas na zajęciach mówił wczesnym castellano. Nasz nauczyciel hiszpańskiego. Ale w całym mieście, w okolicy gdzieś tam w sklepach i tak dalej słyszałam andalú. I to mnie nie do końca się spodobało. Ale potem miałam bodajże dwuletnią przerwę i zaaplikowałam znowu na program Erasmus. Tym razem ze studiów doktoranckich, ale ten wyjazd dłuższy na drugi program Erasmus to był chyba Teruel. Czyli Aragonia. I tam piękny castellano. I powiem Ci, że chyba to był ten moment, kiedy powiedziałam sobie „Tak, chcę dalej się uczyć tego języka i brzmienie mi się podoba.” i to była już taka powiedzmy czystsza miłość, bardziej racjonalna, że koniecznie ten język to jest ta moja cała historia i moja miłość. Bo praktykę zaplanowałam w języku angielskim. To było śmieszne, ale zaplanowałam w języku angielskim. Praktyki miałam na Universidad de Zaragoza w kampusie w Teruel. Tam mają oddział pedagogiczny. Nie chciałam się zdradzać z tym hiszpańskim, bo tak jak mówię, nie przypominałam sobie wcześniej tego języka. Lubiłam go nadal, ale nie sądziłam, że ta miłość będzie taka wieczna, że to się tak odrodzi. 5 miesięcy tam spędziłam, mam mnóstwo wspaniałych znajomych. Jedna z nich mi wydrukowała jakąś książkę, którą ona gdzieś tam miała chyba w liceum i jechałam z czasami. Tak jak ktoś się uczy języka polskiego w Polsce, ja tak miałam trochę z moją przyjaciółką Tamarą. Tamara trochę mówiła po angielsku, uczyła się angielskiego w szkole językowej. Czasami jak czegoś nie rozumiałam to próbowała mi to wytłumaczyć w języku angielskim. To było bardziej karkołomne, niż można sobie wyobrazić, bo jednak tłumaczenie języka w innym języku, którego się do końca nie zna jest trudne. Ale to mi bardzo dużo pomogło, bo z tą książką faktycznie po pracy sobie siadałam i pracowałam.
Jednym słowem takie metody tutaj wchodzą już tego połączenia. Właśnie, że mimo tego, że miałaś ten kontakt cały czas na bieżąco, słuchałaś, osłuchiwałaś się i mówiłaś „Kali jeść. Kali mieć.” i tak dalej to jednak potrzebowałaś tych struktur gramatycznych, tej książki, żeby się nauczyć i wiedzieć, jak później nie popełniać błędów.
Dokładnie tak. Tym bardziej, że tak jak mówię, moje znajome zabierały mnie często do swoich znajomych, na imprezy rodzinne, lokalne święta. Ja nie chciałam nic nie rozumieć albo nic nie umieć powiedzieć. To był bardzo przyspieszony kurs, muszę powiedzieć. Faktycznie usiadłam do tych książek, zapoznałam się w ogóle z gramatyką, podstawowymi czasami, które gdzieś tam początki miałam pewnie w Jaén, ale już nawet nie pamiętałam, bo tak jak mówię nie przygotowywałam się do tego w ogóle. Każda osoba, która wyjeżdża na Erasmusa obecnie ma takie wsparcie językowe online i z tego też korzystałam. To się nazywa kurs OLS i to jest tak, że na początku robi się test językowy, potem przez cały okres trwania stypendium, czyli jak się jest na wyjeździe, ma się dostęp do kursu online. Można z niego korzystać, nie trzeba, ale polecam, jak ktoś jedzie, bo uważam, że to jest super opcja. I na koniec się robi kolejny test językowy, żeby sprawdzić czy te kompetencje się wzmocniły, czy w jakimś zakresie się poprawiliśmy czy też nie. No więc z tego też korzystałam trochę w domu, ale ja przyznaję, że z tego mniej, niż z takich rozmów, z takich sytuacji, gdzie musiałam mówić z moimi przyjaciółkami. Kurs online skupiał się raczej na takich treściach dla mnie, a z dziewczynami mogłam to ćwiczyć.
A jak to jest teraz u Ciebie? Uczysz się teraz, czy poziom jest na tyle zadowalający, że po prostu tylko tam gdzieś przypominajki masz? Czy jak to wygląda?
Powiem Ci kochana, że to jest tak. Moi znajomi mówią, że mówię SUPER, a ja mówię, że mówię całkiem nieźle. Obecnie mówię w języku hiszpańskim, nie wstydzę się mówić w języku hiszpańskim, absolutnie nie wstydzę się swoich błędów, które nadal popełniam, bo uważam, że każdy je popełnia. Uważam, że właśnie po pobycie teraz w Katalonii, bo do końca września byłam w Katalonii, chciałabym jeszcze poćwiczyć gramatykę na trochę wyższym poziomie. W październiku odpuściłam sobie, ponieważ miałam obronę doktoratu, miałam też dużo rzeczy do zrobienia, ale mam wstępny plan całej nauki zarysowany, bo zrobiłam go sobie w Hiszpanii jeszcze. Cały taki plany na ten rok akademicki. Chcę usiąść i czerpać radość też z gramatyki co mi zazwyczaj nie sprawiało dużej przyjemności.
Właśnie miałam pytać co Ci sprawia największą przyjemność, a co największe kłopoty w nauce języka?
Zdecydowanie największe kłopoty mam z gramatyką, ponieważ nie uczyłam się w żadnej szkole językowej tego języka.
Jak to jest według Ciebie? Jakie metody są najlepsze, na czym powinni się uczniowie opierać ucząc się języka?
Ta miłość, wiesz. To myślę, że jest najważniejsze. Dzieciom w szkole też bym dała taką radę, spróbuj pokochać język, którego się uczysz, bo ja osobiście uczyłam się w szkole wiele lat niemieckiego. Nigdy nie miałem styczności z językiem hiszpańskim, właściwie w szkole podstawowej także nie miałam języka angielskiego. I co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim nadal w niemieckim jestem na poziomie, uwaga „Ich bin Michalina, ich bin 15 Jahre alt.”, czyli mam 15 lat, jakby ktoś nie znał niemieckiego. Nie umiem nawet tego sobie przełożyć. To znaczy podejrzewam, że jakbym sobie usiadła do książek to bym sobie przypomniała, ale nie umiem tego z automatu powiedzieć inaczej, bo to jest dla mnie fraza wyuczona, tego nas pytała pani. Ale to jest wszystko, co z tego języka pamiętam. A obecnie mówię, myślę, że można nazwać to naprawdę dobrym poziomem, w języku hiszpańskim i angielskim, którego uczyłam się w większości sama. I myślę, że tak właśnie jest, że nasi nauczyciele i to każdego języka, każdego przedmiotu, powinni być pasjonatami tego języka, pasjonatami tego przedmiotu. Lubić to robić i kochać to co się robi. Nabyć pasję do języka. Ten akcent, który się uczy w danych miejscach, kiedy przebywasz lub kiedy słuchasz jakiś podcastów, bo w Polsce naprawdę jesteś ogrom możliwości. Też tutaj są Hiszpanie, więc można tej kultury troszeczkę zażyć. Właśnie te sytuacje, które się nam przydarzają, te konteksty, które łapiemy od razu jak jesteśmy w danym kraju, czy podczas wakacji, czy jak jesteśmy na jakimś wyjeździe. To jest dopiero życie i tego się nie da przekazać do końca w klasie. I teraz jak przed wyjazdem czasami są też organizowane kursy w Polsce dla studentów Erasmus. Takie przygotowujące do wyjazdu. Ja się z tego cieszę, bo te lektorki, przynajmniej u nas na Uniwersytecie… Te osoby, które wyjeżdżają na studia mają taki nietypowy językowy, bo właśnie przygotowujący do tego co ich czeka. Te lektorki prowadzą zajęcia nie tylko z gramatyki, nie tylko ze słownictwa, ale opowiadają im o Hiszpanii czy o innych krajach. Mówią co ich może spotkać. Mówią te kolokwialne frazy. Nasi studenci zawsze wracają zadowoleni po tych kursach. Ten kurs trwa kilka tygodni. W tym czasie oni przerabiają ze studentami przed wyjazdem około 30 godzin, czyli coś co właściwie ktoś kupuje i przez cały 1 semestr uczęszcza, a oni mają to w gratisie. Ja zawsze to też polecam, bo właśnie na tych kursach nie uczą się tylko języka, są przygotowywani do wyjazdu, do szoku kulturowego, który ich czeka. Jest to super opcja dla osób bez podstaw, a nawet dla osób, które uczyły się już języka w Polsce. A nigdy na wyjeździe nie były, bo wtedy mają też ten dodatek kulturowy, dodatek od ludzi, którzy też tam byli, którzy mieli jakieś takie trudne sytuacje, różne dziwne, śmieszne sytuacje. Osoby, które wiedzą, że w tym regionie mówi się tak, a w tym regionie mówi się tak, bo to też oczywiście zależy do jakiego regionu się jedzie w Hiszpanii.
Ja Ci bardzo dziękuję w takim razie za ten wywiad. Mam nadzieję, że nasi słuchacze i osoby, które będą czytać wersję przepisaną tego wywiadu, skorzystają i też się zarażą tą pasją, którą tak ładnie nam, powiedzmy, sprzedałaś.
Mam nadzieję, że ich nie zanudzę na śmierć.
Dziękuję Ci ślicznie. ¡Hasta luego!
¡Hasta luego!
0 komentarzy